Korfu – wiosenne impresje część 3

Pałac Achillon i Tron Cesarza

Po zwiedzeniu samego Korfu warto udać się w objazd po bliższych i dalszych okolicach. Jako pierwszy punkt proponujemy Pałac Achillon. Został on wybudowany pod koniec XIX wieku dla austriackiej cesarzowej Elżbiety (czyli popularnej Sisi). Na kolejnych piętrach pałacu możemy podziwiać zachowane wnętrza oraz pamiątki po rodzinie cesarskiej. Pałac otaczają piękne ogrody, z których roztacza się widok na nieodległe Korfu. W pałacu i przyległych ogrodach można spędzić godzinkę na spokojnym spacerze 🙂 . Po zakończeniu zwiedzania proponujemy udać się do pobliskiej kawiarni z tarasem i rozkoszując się widokiem popijać Tzitzibirę czyli bardzo orzeźwiający, lokalny, gazowany napój imbirowy – naprawdę warty spróbowania 🙂 .

Podążając śladami Habsburgów proponujemy przemieścić się na drugą stronę wyspy w okolice miejscowości Pelekas. Bez obawy – w tym miejscu podróż na drugą stronę to ok. 15 km przejażdżka 🙂 . Naszym celem jest punkt widokowy zwany Tronem Cesarza – nazwa wzięła się z faktu, iż miejsce to upodobał sobie cesarz Wilhelm II, który podczas pobytu na Korfu podziwiał z niego zachody słońca. Samochodem można podjechać na parking znajdujący się na samym szczycie wzgórza. Nie dziwimy się upodobaniu cesarza do tego miejsca – panoramiczny widok sprawia, że nie chce się wracać. W oddali całkiem dobrze widoczne jest miasto Korfu 🙂 . Około 5 km na południe od Pelekas znajduje się miejscowość Sinarades, gdzie w zabytkowym domu mieści się nieduże, ale warte zobaczenia muzeum folkloru. W miarę możliwości i czasu zajedźcie jeszcze do położonej kilka kilometrów na północ od Korfu miejscowości Gouvia. Znajdują się tam ruiny stoczni weneckiej o bardzo ciekawej architekturze.

Pałac Achillon
Pałac Achillon
"Tron Cesarza"
“Tron Cesarza”
Panorama Korfu z "Tronu Cesarza"
Panorama Korfu z “Tronu Cesarza”
Ruiny stoczni weneckiej w Gouvigouvia
Ruiny stoczni weneckiej w Gouvi

Paleo Perithia

Zbliżając się powoli ku końcowi naszej relacji, zapraszamy na najwyższą górę Korfu – Pantokrator (906 m n.p.m.) – oraz jej okolice.  Zwiedzanie okolic góry rozpoczęliśmy od opuszczonej wsi Paleo Perithia (czyli Stara Perithia). Mieszkańcy wsi ze względów praktycznych przenieśli się w bardziej dostępne rejony zakładając Nową Perithię. Słowo “opuszczone” przyciąga nas zawsze jak magnes 🙂 . Nie ukrywamy, że spodziewaliśmy się jednak troszkę czegoś innego – wieś jak na opuszczoną jest wyjątkowo “żywa” dzięki bardzo licznym turystom (nawet w “przedsezoniu”). Specjalnie dla nich w części wyremontowanych budynków powstały tawerny, a jest też nawet hotel, w którym można wynająć pokoje. Wyłożone kamieniami drogi nie są specjalnie pozarastane i tak na prawdę nie do końcu można wczuć się tu w klimat “opuszczenia”. Mimo wszystko zachęcamy do odwiedzenia i pospacerowania. Dla chętnych, po drugiej stronie Pantokratora znajduje się znacznie ciekawsza atrakcja – ale o tym za kilka akapitów 🙂 .

Paleo Perithia
Paleo Perithia

Jaskinia w Loutses

Z Paleo Perithi wyruszyliśmy w drogę na Pantokratora. Pomimo, że w linii prostej odległość nie jest duża, to bez samochodu terenowego zmuszeni jesteśmy zrobić spore koło. Po drodze, niedaleko miejscowości Loutses mignęła nam tablica wskazujące drogę do jaskini. Agnieszka była nieubłagana więc nie pozostało nam nic innego jak zakręcić i rozpocząć mozolną wspinaczkę w górę. Po dłuższej jeździe, w trakcie której zastanawialiśmy się czy w ogóle gdzieś dotrzemy, zatrzymał nas koniec asfaltu. Znajdowała się tam tylko niewielka wiata zarośnięta wysokimi trawami.

Po dłuższych rozważaniach czy rzeczywiście pojechaliśmy w dobrym kierunku, zauważyliśmy kamienną bramkę za którą stromo w dół schodziła wąska ścieżka. Na dole czekał na nas zachwycający widok – ogromna nisza w pionowej, skalnej ścianie. Jej rozmiary na prawdę robią wrażenie a całości klimatu dopełniała pochmurna, mroczna pogoda, duża ilość ptaków zamieszkująca skalne szczeliny oraz fakt, że byliśmy tam kompletnie sami :). Koniec końców okazało się, że wycieczka w stronę jaskini nie była straconym czasem 🙂 .

Jaskinia w okolicach Loutses
Jaskinia w okolicach Loutses

Pantokrator

Po zrobieniu sporego kółka wokół północno-wschodniej części wyspy docieramy do Pantokratora. Jest to góra z gatunku tych, na której sam szczyt dotrzemy samochodem 🙂 . Końcówka trasy może być emocjonująca, gdyż widoki zachęcają do ciągłego podziwiania, a tymczasem droga pozbawiona jest jakichkolwiek barierek zabezpieczających. Nawet po wyjściu z samochodu potrzeba chwili by do tego przywyknąć 🙂 . Na szczycie góry zabudowana jest spora ilość nadajników oraz wielki maszt telekomunikacyjny. Ta cała infrastruktura sprawia, że umiejscowiony tam również klasztor niespecjalnie rzuca się w oczy. Znajduje się tam również niewielki lokal gastronomiczny – w naszym przypadku bardzo przydatny, aby trochę się rozgrzać – na górze było na prawdę wietrznie i po prostu zimno 😉 (a przypomnimy, że była to już druga połowa maja). Spoglądając ze szczytu w kierunku miasta Korfu, zauważyć można w dolinie opuszczone zabudowania – to właśnie atrakcja, o której wspominaliśmy wcześniej – druga opuszczona wieś: Paleo Chorio.

Widok z Pantokratora / Wnętrze monasteru na szczycie góry
Widok z Pantokratora / Wnętrze monasteru na szczycie góry
Widok na Pantokrator
Widok na Pantokrator

Paleo Chorio

Można by rzec, że Paleo Chorio uniknęło “komercjalizacji” jaka dosięgnęła Paleo Perithię. Główną przyczyną jest na pewno problem z dostępem – zwyczajnym samochodem tam nie dojedziemy – pozostaje nam spacer, samochód terenowy lub quad. My wybraliśmy pierwszą opcję 🙂 . Spacer zaczynamy u stóp Pantokratora – samochód najlepiej zostawić na skrzyżowaniu drogi asfaltowej z szutrową – jest to pierwsze skrzyżowanie patrząc od strony szczytu góry. Na wycieczkę trzeba zarezerwować sobie minimum 2 – 2,5 godziny. Ruszamy pozostawiając za sobą asfalt i praktycznie okrążamy najwyższy szczyt Korfu, co zapewnia nam wspaniałe widoki praktycznie z każdej strony. Skręcić musimy praktycznie tylko raz – za kozią fermą w prawo, w drogę kierującą się w dół do doliny.

Po dotarciu do Paleo Chorio wiemy już, że to zupełnie co innego niż Paleo Perithia. Tutaj na prawdę można odczuć, że wieś jest opuszczona. Wszystko jest zarośnięte i mało dostępne a jedynymi dobiegającymi nas odgłosami są nasze własne kroki oraz wszędobylskie owady. Wrażenie w pierwszej chwili potrafi być nawet przytłaczające – z czasem człowiek przyzwyczaja się do tego i niespecjalnie ma ochotę opuścić to miejsce. Z tego co zauważyliśmy i wyczytaliśmy to jakiś czas temu podjęte były próby, aby uczynić Paleo Chorio bardziej dostępnym. Wyremontowano z zewnątrz jeden z kościołów znajdujący się we wsi. Pomysł chyba jednak ostatecznie upadł bo to jedyna zmieniona budowla. Chciałoby się rzec, że na szczęście 🙂 . Dla nas osobiście było to jedno z najciekawszych miejsc na Korfu 🙂 . Wiemy, że to oczywiście kwestia gustu, ale gorąco zachęcamy do poświecenia czasu i wybrania się tam.

W drodze do Paleo Chorio (widoczne w dolinie po lewej stronie)
W drodze do Paleo Chorio (widoczne w dolinie po lewej stronie)
Zabudowania Paleo Chorio
Zabudowania Paleo Chorio
Zabudowania Paleo Chorio
Zabudowania Paleo Chorio
Kościół w Paleo Chorio (w tle Pantokrator)
Kościół w Paleo Chorio (w tle Pantokrator)

Informacje praktyczne

Na sam koniec jak zawsze trochę informacji praktycznych. Na wyspę najlepiej udać się samolotem. Dostępna jest spora ilość lotów czarterowych, a dodatkowo rozbudowaną siatkę połączeń z Polski na Korfu posiada linia lotnicza Ryanair. Oferują oni na ten kierunek naprawdę atrakcyjne ceny – jeżeli uzbroimy się w cierpliwość i trochę poszukamy to spokojnie znajdziemy bilety poniżej 300 zł od osoby w dwie strony. Również ze znalezieniem noclegu nie powinniśmy mieć problemów – wyspa jest wprost zabudowana hotelami oraz pensjonatami. Wybierając miejsce na nocleg pamiętajmy, że standardy gwiazdkowe na południu znacząco odbiegają od tego co możemy spotkać w Polsce czy też Europie zachodniej. Nie zdziwcie się więc, jeżeli dwu a nawet trzy gwiazdkowy hotel będzie przypominał polski pensjonat 😉 .

Jak już wspominaliśmy na początku, najlepszym sposobem na zwiedzanie wyspy jest wynajęcie samochodu. Najlepiej zrobić to już w Polsce, jednak jeżeli tego nie zrobicie to wynajem samochodu na miejscu nie będzie żadnym problemem (mieliśmy wrażenie, że połowa samochodów poruszających się po Korfu to samochody z wypożyczalni 😉 ). Osobiście nigdy nie korzystamy z międzynarodowych wypożyczalni sieciowych – uznajemy, że warto jest dać zarobić lokalnym przedsiębiorcom szczególnie, że najczęściej oferują oni znacząco lepsze warunki. Na Korfu korzystaliśmy z wypożyczalni Corfu Explore Car Hire (http://CorfuExploreCarhire.com) – możemy z czystym sumieniem polecić. Za samochód klasy A (Fiat Panda) na 7 dni, z pełnym ubezpieczeniem, „dwoma kierowcami” i bez depozytu na karcie kredytowej zapłaciliśmy bardzo przyzwoitą kwotę 125 euro.

Sama wypożyczalnia cieszy się dobrymi opiniami w serwisie TripAdvisor. Jasne, że można znaleźć taniej i najczęściej bez pełnego ubezpieczenia – ale to nie na nasze nerwy 😉 . Dodamy jeszcze, że ze względu na liczne i tanie połączenia lotnicze z Polską, na wyspie wypoczywa ogromna ilość naszych rodaków. Nie bądźcie więc zdziwieni, że na każdym kroku słychać tu nasz język ojczysty. Jeżeli chcecie od tego odpocząć to Korfu nie jest najlepszym wyborem ;). My nasz wyjazd podsumowalibyśmy tak: Korfu jest warte zobaczenia, ale niekoniecznie powrotu ;). Własne zdanie musicie jednak wyrobić sobie sami – tak więc Czas w Drogę! 🙂

Część 1

Część 2

2 myśli na temat “Korfu – wiosenne impresje część 3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.