Lago d’Iseo – spacerem po jeziorze

Wypad nad Iseo, jedno z lombardzkich jezior, chodził za nami już od dłuższego czasu. We wcześniejszych latach mieliśmy okazję zobaczyć pobliskie jeziora Como oraz Garda, które są znacznie większe oraz bardziej znane od wspomnianego. Pomyśleliśmy, że dzięki temu będzie to fajne miejsce na romantyczną ucieczkę od zgiełku i na typowy relaks 🙂 . Bazą wypadową dla Lombardii jest dla nas zawsze Bergamo – jedno z naszych ulubionych włoskich miast. Bilety na 23 czerwca zakupiliśmy już w marcu i odłożyliśmy temat ad acta.

Jakiś czas przed planowym wyjazdem rozpoczęliśmy standardowe wertowanie internetu w poszukiwaniu informacji co trzeba i warto zobaczyć będąc nad jeziorem Iseo. Wtedy też na stronie poświęconej turystyce w regionie jeziora pierwszy raz mignęła nam informacja o instalacji artystycznej “The Floating Piers“, która będzie dostępna na jeziorze właśnie podczas naszego pobytu. Ta informacja całkowicie zmieniła charakter naszego wyjazdu – mogliśmy zapomnieć o ucieczce od tłumów (jak bardzo przekonaliśmy się tak na prawdę dopiero na miejscu…), za to czekała nas ciekawa przygoda 🙂 .

Widok na instalację "The Floating Piers" z lotu ptaka / źródło: www.thefloatingpiers.com
Widok na instalację “The Floating Piers” z lotu ptaka / źródło: www.thefloatingpiers.com

Czym jest “The Floating Piers”

Pomysł na instalację „The Floating Piers” zrodził się w głowach dwójki artystów, Christo i Jeanne-Claude już w latach 70-tych. Próby realizacji podejmowane miały być w Argentynie (La Plata) oraz później w zatoce Tokio. Z wielu przyczyn (możliwości techniczne, biurokracja) nigdy się to nie udało. Realizacji doczekał się dopiero teraz właśnie na włoskim jeziorze Iseo. Instalacja dostępna była dla publiki całkiem krótko – jedynie ponad dwa tygodnie w okresie od 18 czerwca do 3 lipca. Musimy przyznać, że mieliśmy sporo szczęścia, że akurat udało nam się na nią trafić.

Składała się ona z 3 kilometrów specjalnej kładki o szerokości 16m pływającej po wodach jeziora i obłożonej jaskrawo-pomarańczowym materiałem. Kładki łączyły miasteczko Sulzano znajdujące się na stałym lądzie z wyspami Monte Isola oraz San Paolo. Poza kładkami pomarańczowym materiałem wyłożonych było ponad 2,5 km dróg w samym Sulzano oraz na Monte Isola. Całość tworzyła naprawdę niezapomniany i trochę abstrakcyjny widok 🙂 . Zajrzyjcie na stronę projektu po więcej informacji (http://www.thefloatingpiers.com).

"The Floating Piers" po zmroku / źródło: www.thefloatingpiers.com
“The Floating Piers” po zmroku / źródło: www.thefloatingpiers.com

Jak dostać się nad Iseo?

Do Bergamo dotarliśmy w czwartek po południu, tak więc mieliśmy jeszcze czas na tradycyjne powłóczenie się po mieście i doszlifowanie planu dotarcia nad Iseo w piątkowy poranek. Ze względu na brak bezpośrednich połączeń z Bergamo do Sulzano, zdecydowaliśmy się na łączoną podróż pociągiem (również ze względu na koszty). Plan był prosty – w piątek rano wyruszamy pociągiem do Brescii (więcej o Brescii we wpisie “Brescia – z nurtem podziemnej rzeki“) i tam przesiadamy się w bezpośredni pociąg do Sulzano. Całość włącznie z przesiadką nie miała zająć więcej niż dwie godziny. Z doświadczenia wiemy już, że gotowe plany są właśnie po to, aby ktoś mógł nam je zmienić 😉 .

W tym przypadku były to włoskie koleje TrenItalia. Na dworcu w Bergamo pojawiliśmy się przed godziną 9, gdzie na całe szczęście jeszcze przed kupnem biletu Agnieszka zerknęła na tablicę odjazdów. Przy połączeniu do Brescii widniało smutne “CAN” co oznaczało ni mniej ni więcej, że nasz pociąg o godzinie 9:00 został odwołany… Udaliśmy się do informacji kolejowej, gdzie odpowiedziano nam bardzo skrótowo – “No train today”. Okazało się, że w tym dniu wszystkie pociągi do Brescii zostały odwołane – do teraz nie bardzo wiemy dlaczego. Agnieszka jako osoba, która bardzo nie lubi gdy ktoś modyfikuje jej misternie przygotowane plany była w tej sytuacji bardzo zła 😉 .

Pociąg, prom, autobus? 🙂

Chcąc jednak by nasz wyjazd doszedł do skutku, nie pozostało nam nic innego jak przygotować plan awaryjny dostania się nad jezioro Iseo. Udaliśmy się w tym celu na dworzec autobusowy, gdzie uzyskaliśmy informację o autobusie udającym się do miasteczka Sarnico. Znajduje się ono na południowo-zachodnim krańcu jeziora. Sulzano tymczasem zlokalizowane jest na brzegu wschodnim i bardziej w środkowej części. Lepszy jednak rydz niż nic 🙂 – przynajmniej będziemy już nad jeziorem. W drodze do Sarnico (która zajęła około 50 minut) postanowiliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie złapanie stamtąd promu bezpośrednio do Sulzano. Plan ten został szybko zweryfikowany po dotarciu na miejsce. Zobaczyliśmy tam przedsmak tego, jak popularną atrakcją jest “The Floating Piers”.

Do przycumowanego na brzegu promu parły tłumy ludzi. Zaraz obok zaczynała się ogromna kolejka do stanowiska biletowego. W informacji powiedziano nam, że aby dostać się do Sulzano musimy ustawić się właśnie w tej kolejce i zakupić bilet na pierwszy prom z wolnymi miejscami – według rozpiski miała to być godzina 14:30 (do Sarnico dotarliśmy o 10:30…). Zdesperowani rozpoczęliśmy poszukiwania alternatywnego środka transportu. Okazały się nimi specjalnie na tę okazję przygotowane autobusy. Niestety bezpośredniego połączenia pomiędzy Sarnico a Sulzano nie było. Należało najpierw dojechać autobusem do miasteczka Iseo, a następnie tam przesiąść się do kolejnego autobusu w kierunku Sulzano.

Docieramy do Sulzano

W samym Iseo rozpoczął się już prawdziwy transportowy chaos (były tam jedne z większych parkingów autokarowych) – tłumy ludzi do stanowiska biletowego, tłumy ludzi do autobusów. Wyruszyliśmy na ostatni etap podróży ściśnięcie w autobusie jak śledzie w puszce 😉 . Pojazd nie zatrzymywał się nawet na kolejnych przystankach bo i tak nie było najmniejszych szans aby ktoś się jeszcze w nim zmieścił. Jedyną pociechą w tej całej sytuacji był fakt, że autobusy były klimatyzowane – inaczej nie wiem jak przetrwalibyśmy tę podróż. Koniec końców u celu naszej podróży – Sulzano – znaleźliśmy się mniej więcej po 4 godzinach od pojawienia się na dworcu w Bergamo… 🙂 .

Sarnico
Sarnico

Wejście na “The Floating Piers”

Zaraz po wyjściu z autobusu widzimy pierwsze fragmenty miasta pokryte pomarańczową tkaniną. Tam też zaczyna się kolejka do wejścia na “The Floating Piers“. Ze względów organizacyjnych (i pewnie bezpieczeństwa) ludzie wpuszczani są na instalację falami. Tłum jest dość spory, ale na szczęście wszystko idzie w miarę sprawnie i po około 15 minutach przechodzimy przez punkt wejściowy, aby 100 metrów dalej natknąć się na kolejny 😉 . Tam wszystko przebiega w sumie jeszcze sprawniej i po chwili jesteśmy u prawdziwego celu naszej podróży – wchodzimy na wodę. Już pierwsze spojrzenie na instalację na żywo robi duże wrażenie. Trasa dzięki swojemu kolorowi kontrastuje bardzo mocno z otoczeniem i powoduje uczucie lekkiej nierealności sytuacji. Spacerowanie po ścieżce unoszącej się na wodzie to bardzo interesujące doświadczenie wymagające chwili aby przywyknąć. Tego dnia wiał lekki wiatr więc cała konstrukcja delikatnie falowała, zaburzając pracę co delikatniejszych błędników 😉 .

Kolejka do wejścia na "The Floating Piers"
Kolejka do wejścia na “The Floating Piers”
Widok na Monte Isola od strony Sulzano
Widok na Monte Isola od strony Sulzano

Peschiera Maraglio

Pierwszy fragment pomostu biegł prosto (z lekkim skrętem przy końcu) z Sulzano na wyspę Monte Isola, a dokładniej do osady Peschiera Maraglio. Wyspa okazała się znacznie większa niż nasze wyobrażenie o niej (rozmyślaliśmy wcześniej nawet o jej okrążeniu). Jej powierzchnia to ponad 12 km kwadratowych a szczyt na którym widoczne są zabudowania klasztorne wznosi się na ponad 400 m ponad taflę jeziora. W rozsianych na jej powierzchni osadach zamieszkuje około 1700 osób. Peschiera Maraglio jest na prawdę urocze – jedna szersza ulica wzdłuż brzegu oraz kilka malutkich, wąskich uliczek pnących się w górę. Poza sezonem musi być tam leniwie i sennie – przy okazji “The Floating Piers” ciężko było przecisnąć się wśród tłumów 🙂 .

Tego dnia było na prawdę upalnie (30-kilka stopni w cieniu) tak więc każde dostępne zacienione miejsce okupowane było przez wycieńczonych turystów. Po zapoznaniu się z osadą i uzupełnieniu płynów ruszyliśmy w dalszą drogę kierując się kolorem pomarańczowym. Po krótkim spacerze dotarliśmy do początku kolejnego pływającego pomostu. Układ pomostów tworzył razem z odcinkiem brzegowym trójkąt – dwa z jego ramion prowadziły na malutką wysepkę San Paolo. Wysepka ta jest prywatna i była to wyjątkowa okazja aby móc ją obejść i zobaczyć z bliska. Platformy okrążały ją tworząc na prawdę szeroką powierzchnię – niestety na samą wyspę nie można było wejść.

Widok na Peschiera Maraglio od strony kładki
Widok na Peschiera Maraglio od strony kładki
Zabudowania Peschiera Maraglio
Zabudowania Peschiera Maraglio
Widok na wysepkę San Paolo
Widok na wysepkę San Paolo
Widok na San Paolo od strony Monte Isola
Widok na San Paolo od strony Monte Isola

Zamek

Z daleka pływające odcinki nie wydają się długie, jednak pokonanie ich w upale na prawdę zajmuje trochę czasu :). W drodze do San Paolo na pobliskim wzgórzu zauważyliśmy interesująco wyglądający zamek. Po zejściu na stały ląd postanowiliśmy zaryzykować i udać się w jego stronę licząc na wspaniałe widoki. Jak już wspomnieliśmy, odległości nie są może duże, ale biorąc pod uwagę nasze zmęczenie i warunki atmosferyczne, po drodze na górę mieliśmy momenty silnego zwątpienia 🙂 . Na szczęście po drodze natrafiliśmy na mały lokal gastronomiczny, gdzie po raz kolejny mogliśmy uzupełnić płyny i zregenerować się przed dalszą trasą.

Wielką ulgą są również dostępne na wyspie (jak i zresztą w całych Włoszech) kraniki gdzie można uzupełnić zapasy wody oraz ochłodzić rozgrzaną głowę. Spacer na zamek na szczęście był wart poświęcenia – ciekawa budowla, z której roztaczają się panoramiczne widoki na jezioro (i w naszym przypadku na instalację “The Floating Piers”). Z tego co zauważyliśmy, zamek jest własnością prywatną. Wnętrz na pewno nie da się zwiedzać, a dziedziniec z którego podziwialiśmy widoki też nie jest normalnie otwarty dla publiki.

Widok z kładki na zamek
Widok z kładki na zamek
Wejście do zamku
Wejście do zamku
Widok z zamku na "The Floating Piers"
Widok z zamku na “The Floating Piers”
Zbliżenie na San Paolo
Zbliżenie na San Paolo

Podsumowanie

Nasyciwszy się wspaniałymi widokami rozpoczęliśmy powolny spacer powrotny w kierunku Sulzano. Jako, że godzina robiła się późna i duża ilość zwiedzających próbowała opuścić miejscowość w jednym czasie, proces napełniania podjeżdżających autobusów musiała regulować policja 😉 . Podsumowując nasz wyjazd musimy przyznać, że bardzo cieszymy się że udało nam się załapać na możliwość podziwiania tej niesamowitej instalacji. Było to na prawdę niezwykłe doświadczenie i z pewnością na długo zostanie zapamiętane. Sama wyspa Monte Isola ma niesamowity klimat i bardzo liczymy na to, że uda nam się tam jeszcze wrócić w czasie, kiedy będzie mniej oblegana.

Nie możemy się doczekać możliwości spokojnego pospacerowania uliczkami małych osad oraz zrealizowania planu okrążenia wyspy (chociażby na możliwym do wypożyczenia rowerze) i zwiedzenia klasztoru znajdującego się na szczycie. Zakładamy wobec tego, że nie jest to ostatni wpis na blogu poświęcony jezioru Iseo. Do Bergamo powróciliśmy późnym wieczorem zmęczeni, opaleni i z obolałymi nogami – ale pełni niezapomnianych wrażeń :). Po wyczerpującym dniu nie pozostało nam nic innego jak udać się na pyszną pizzę Bergamasca 🙂 .

W drodze powrotnej do Sulzano
W drodze powrotnej do Sulzano
Pizza Bergamasca :)
Pizza Bergamasca 🙂

Serdecznie polecamy Wam wypad nad jezioro Iseo – Czas w drogę!

2 myśli na temat “Lago d’Iseo – spacerem po jeziorze

  1. SUPER REPORT, TAK TO SĄ NIESDAMOWITE MIEJSCA. PROSZE SOBIE WYOBRAZIĆ, ŻE SPEDZIŁAM TU WIELE TYGODNI. DOKŁADNIE W SULZANO,ALE POZWIEDZAŁAM OKOLICĘ Z EDOLO WŁĄCZNIE.POZDRAWIAM.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.