Lanzarote i jej wulkaniczne atrakcje

Nasz pierwszy wpis przybliżający atrakcje Lanzarote postanowiliśmy poświęcić temu, co jest chyba esencją tej wyspy i jej najbardziej charakterystycznym elementem. Na myśli mamy oczywiście wulkany! Oglądając wyspę na zdjęciach satelitarnych to właśnie niezliczone stożki wygasłych wulkanów najbardziej przykuwają wzrok. Zapraszamy wobec tego na wizytę w Parku Narodowym Timanfaya, trekking na szczyt Caldera Blanca i zajrzenie do krateru wulkanu La Corona! 🙂 Jeśli nie mieliście jeszcze okazji to zajrzyjcie również do naszego wpisu z ogólnymi informacjami na temat Lanzarote.

Park Narodowy Timanfaya

Tak jak wspomnieliśmy, zaczynamy od chyba najbardziej popularnej atrakcji wyspy. Park Narodowy Timanfaya – bo o nim właśnie będzie mowa – jest miejscem gdzie wszystkimi zmysłami poczuć możemy, że aktywność wulkaniczna na wyspie jest rzeczywistością, a nie odległą przeszłością. Park zwany również Montanas del Fuego (czyli Górami Ognia) obejmuje obszar, w którym w latach 1730 do 1736 trwały gwałtowne erupcje wyrzucające z wnętrza ziemi ogromne ilości lawy. Ostatnia większa erupcja miała jeszcze miejsce w roku 1824, czyli tak naprawdę wcale nie tak dawno temu!

Wjazd do Parku Narodowego znajduje się przy drodze LZ-67 – ciężko go przegapić, gdyż oznaczony jest charakterystycznymi figurami “El Diablo” – symbolem parku zaprojektowanym oczywiście przez samego Cesara Manrique’a 🙂 . Po opłaceniu biletu wstępu w wysokości 10 euro od osoby dorosłej (my wykorzystaliśmy bilet łączony do kilku atrakcji, o którym wspominaliśmy w ogólnym wpisie poświęconym Lanzarote), ruszamy poprzez pole lawy w stronę Islote de Hilario, gdzie znajduje się spory parking, toalety oraz restauracja, której poświęcimy jeszcze kilka słów później 🙂 .

Timanfaya - Manto de la Virgen / Symbol parku - El Diablo
Timanfaya – Manto de la Virgen / Symbol parku – El Diablo
Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya
Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya
Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya
Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya

Park Narodowy Timanfaya – zwiedzanie

W tym miejscu od razu pewna uwaga – jeżeli tylko macie taką możliwość to przyjeżdżajcie do Timanfaya jak najwcześniej. Nawet poza sezonem staliśmy dobre 10 minut w kolejce czekając, aż pracownicy wskażą wolne miejsce parkingowe – aż strach pomyśleć co dzieje się tutaj w szczycie sezonu 😉 . W cenę biletu wstępu wliczony jest trwający kilkanaście minut przejazd autokarem drogą zwaną “Ruta de los Volcanes”. Jest to zresztą jedyny sposób na zobaczenie parku z bliska – niestety nie ma tam możliwości poruszania się samodzielnie.

Możliwość pieszego przemierzenia morza lawy i wdrapania się na kalderę istnieje jednakże prawie zaraz przy granicy parku – szczegóły za kilka akapitów 😉 . Autokary rozpoczynają swoją trasę ze wspomnianego wcześniej parkingu i odjeżdżają regularnie zdaje się, że co 10 minut – my zostaliśmy do niego “zagonieni” ledwo wyszliśmy z samochodu 😉 . Trasa jest bardzo interesująca i w niektórych momentach dość ekscytująca – autokar jedzie wąską drogą bardzo blisko krawędzi wulkanu.

Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya
Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya
Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya
Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya
Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya
Krajobraz Parku Narodowego Timanfaya

Park Narodowy Timanfaya – Ruta de los Volcanes

Podczas trasy poznamy trochę bliżej interesującą historię tego miejsca. Krajobraz jest naprawdę abstrakcyjny – ma się wrażenie odbywania autokarowej wycieczki po Marsie 😉 . Aż ciężko uwierzyć, że przed erupcją w tym miejscu znajdował się jeden z najbardziej żyznych fragmentów wyspy… Aby urozmaicić i dodać “klimatu” autokarowemu zwiedzaniu z głośników puszczana jest nastrojowa muzyka klasyczna, która ewidentnie ma potęgować klimat grozy. Czy jej się to udaje – kwestia gustu 😉 .

Część parku, która położona jest w pobliżu głównej drogi LZ-67 udostępniona jest do zwiedzania również z “pokładu” wielbłąda ;). Miejsce z którego wyruszają “karawany” jest dobrze widoczne i może być pomylone z wjazdem do parku – widać, że jest to atrakcja ciesząca się popularnością. Zbyt wiele na ten temat jednak powiedzieć nie możemy, gdyż nas taki sposób zwiedzania zupełnie nie interesował.

Park Narodowy Timanfaya
Park Narodowy Timanfaya
Trasa powrotna z objazdu Parku Narodowego Timanfaya - w tle widoczne zabudowania na Islote de Hilario
Trasa powrotna z objazdu Parku Narodowego Timanfaya – w tle widoczne zabudowania na Islote de Hilario
Zbliżenie na Islote de Hilario
Zbliżenie na Islote de Hilario

Park Narodowy Timanfaya – aktywność wulkaniczna

Po powrocie na Islote de Hilario będziecie mieli możliwość naocznego przekonania się jak aktywna wulkanicznie pozostaje ta część wyspy. Co kilka minut pracownicy parku wykonują dwa pokazy. Podczas pierwszego wkładają nabitą na widły wysuszoną roślinność do niewielkiej dziury znajdującej się przed budynkiem restauracji. Już po chwili widać wydobywające się stamtąd kłęby dymu, a po niespełna minucie roślina płonie już żywym ogniem – trzeba przyznać, że jest to efektowne.

Kilka kroków dalej w ziemi znajdują się wkopane rury o niewielkich średnicach. Pracownik parku wlewa do jednej z nich niewielką ilość wody, która po chwili zamienia się parę wystrzeliwując dość wysoko w formie “gejzeru”. Skąd aż tak spektakularne efekty? Otóż temperatura ziemi raptem 10 cm pod powierzchnią może w niektórych miejscach dochodzić do 140 stopni! Na głębokości 10 metrów jest to tymczasem już temperatura przekraczająca dużo ponad 400 stopni.

Widok na park z Islote de Hilario
Widok na park z Islote de Hilario
Jeden z pokazów - suche krzaki zapalają się chwilę po włożeniu ich w zagłębienie.
Jeden z pokazów – suche krzaki zapalają się chwilę po włożeniu ich w zagłębienie.
Pracownik parku przed wlaniem wody do rury i efekt chwilę później :)
Pracownik parku przed wlaniem wody do rury i efekt chwilę później 🙂

Park Narodowy Timanfaya – “El Diablo”

Wystarczy zresztą wziąć do ręki kilka kamyków leżących w okolicy – są jak wyciągnięte z piecyka… 🙂 Jak już jesteśmy przy atrakcjach cieplnych to wracamy do wspomnianej wcześniej restauracji – nosi ona oczywiście nazwę “El Diablo” 😉 . Czy powinniśmy wspomnieć o projektancie budynku, w której się ona znajduje? 😉 Z kronikarskiego obowiązku tak – był to oczywiście Cesar Manrique 😉 . Czym restauracja ta wyróżnia się od wszystkich innych restauracji?

Otóż serwuje się tam posiłki pieczone na grillu, lecz nie byle jakim… Napędza go wulkaniczne ciepło wydobywające się prosto z ziemi! 🙂 Pomimo zjedzonego w miarę niedawno śniadania nie mogliśmy sobie odmówić takiej atrakcji. Możliwe, że pierwszy i ostatni raz w życiu mieliśmy okazję zjeść coś, co było grillowane na wulkanie 😉 . Uprzedzając ewentualne pytania – sposób przyrządzenia nie wpływa w żaden sposób na walory smakowe 😉 .

Restauracja "El Diablo" - mięso piecze się się na "wulkanicznym" grillu :)
Restauracja “El Diablo” – mięso piecze się się na “wulkanicznym” grillu 🙂
A tak prezentują się dania z "wulkanicznego" grilla ;)
A tak prezentują się dania z “wulkanicznego” grilla 😉

Calder Blanca – dojazd

Opuśćmy tymczasem Park Narodowy Timanfaya i udajmy się kawałek na północ. Jako, że nie samym zwiedzaniem człowiek żyje, postanowiliśmy wykorzystać trochę czasu spędzonego na wyspie na lekki trekking ;). Pozostaniemy w obszarze zwanym “Parque Natural Los Volcanes” i tak jak wspomnieliśmy kilka akapitów wyżej, tym razem przemierzymy pole lawy nie autobusem, ale pieszo! Spośród wielu dostępnych na wyspie tras wybraliśmy tę prowadzącą na Caldera Blanca.

Informacje zebrane w internecie wskazywały, że nie jest to zbyt wygórowana kondycyjnie trasa – w założeniu miała mieć 10 km i zająć około 3 – 4 godzin – w sam raz dla niezbyt wprawionych piechurów jak my 😉 . Ostatecznie przemaszerowaliśmy ponad 16 km – ale o przyczynach za chwilę… Trasa rozpoczyna się przy niewielkim parkingu, do którego dojedziemy szutrową drogą odbijającą od głównej drogi LZ-67 zaraz obok miejscowości Mancha Blanca. Dla korzystających z GPS podajemy koordynaty parkingu: 29°02’37.4″N 13°42’05.8″W .

Przed nami do przejścia morze lawy - w tle cel naszej podróży Caldera Blanca
Przed nami do przejścia morze lawy – w tle cel naszej podróży Caldera Blanca
Krótka przerwa przed wejściem na kalderę ze świetnym widokiem na morze lawy i ocean
Krótka przerwa przed wejściem na kalderę ze świetnym widokiem na morze lawy i ocean

Calder Blanca – w trasę!

Przez pierwsze 3km trasa biegnie praktycznie płasko ścieżką wytyczoną poprzez morze lawy. Widok na trasie jest doprawdy niezwykły, a zarazem trochę przerażający – wokół nie ma kompletnie nic oprócz czarnej, ostrej skały. Wygląda to trochę jakby w pobliżu pracowała olbrzymia huta, a całą okolicę zalał żużel 😉 . W oddali góruje jedynie Caldera Blanca oraz prawie że do niej przyklejona mniejsza sąsiadka – Caldereta. Po drodze mijamy tablice informacyjne, dzięki którym możemy dowiedzieć się więcej o geologii i specyfice tego miejsca.

W okolicy 3 kilometra, kiedy mijać będziecie charakterystyczne kamienne zagrody (w tym jedną w kształcie serca 😉 ), zacznijcie rozglądać się za ścieżką, która prowadzić będzie na szczyt kaldery! My nie wiedzieć czemu jej nie zauważyliśmy i stwierdziliśmy, że trzeba iść dalej wokół wulkanu… To był zły pomysł… Zanim dokładnie wszystko posprawdzaliśmy na telefonie, zdążyliśmy okrążyć pół kaldery u jej podstawy podziwiając miejscową faunę i florę – kaktusy, krzaczki, agawy czy też maleńkie ptaszki i jaszczurki.

Na niegościnnych, wulkanicznych terenach znajdziemy wiele oznak życia :)
Na niegościnnych, wulkanicznych terenach znajdziemy wiele oznak życia 🙂
Zbocza Caldera Blanca widziane od nieodpowiedniej strony ;)
Zbocza Caldera Blanca widziane od nieodpowiedniej strony 😉
Caldereta
Caldereta

Caldera Blanca – najwyższy punkt

Jako, że tego dnia mieliśmy wyjątkowo ładną pogodę nasz plan obejmował sprawne zdobycie kaldery i następnie wypoczynek na plaży. Tymczasem czas nieubłaganie upływał a my cały czas byliśmy u jej podstawy… Postanowiliśmy wycofać się te 3km do punktu wyjścia, gdzie naszym oczom ukazała się widoczna jak na dłoni ścieżka prowadząca w górę – nie mamy pojęcia jakim cudem ją przegapiliśmy i zrobiliśmy dodatkowe 6 km… Na krawędź kaldery udało nam się wejść dość sprawnie i tam zrobiliśmy sobie zasłużoną przerwę podziwiając spektakularne widoki.

Satysfakcja z dotarcia do tego miejsca pomimo trudności była duża, ale do najwyższego punktu Caldera Blanca pozostawało jeszcze około 2 km. Pomimo, że opadaliśmy z sił determinacja, aby przejść wulkan dookoła była silniejsza – wyruszyliśmy w związku z tym w dalszą trasę wschodnią krawędzią kaldery 😉 . Widoki z najwyższego punktu są naprawdę warte wysiłku! Mamy nadzieję, że udało się nam chociaż trochę przekazać to na załączonych zdjęciach.

Panorama okolicy widziana z Caldera Blanca
Panorama okolicy widziana z Caldera Blanca
Wnętrze Caldera Blanca
Wnętrze Caldera Blanca
Panorama wnętrza Caldera Blanca
Panorama wnętrza Caldera Blanca

Calder Blanca – uwagi praktyczne

Zależało nam, aby zrobić pełne koło wokół kaldery, w związku z tym do punktu wyjścia udaliśmy się zachodnią krawędzią. Do parkingu dotarliśmy trochę siłą woli i nie pamiętamy kiedy tak bardzo chciało nam się zdjąć buty i zasiąść w samochodzie 😉 . Na szczęście na plażę udało nam się dostać jeszcze przed zachodem słońca 😉 . Wytrawnym piechurom nasze zmagania z trasą o długości 16km mogą wydawać się śmieszne, jednakże przyznajemy się, że nie przywykliśmy w codziennym życiu do takich “spacerów” 😉 . W związku z tym kilka rad dla osób naszego pokroju.

Pamiętajcie, aby na trasę wziąć buty trekkingowe – da się ją oczywiście przejść w “adidasach”, ale skała wulkaniczna jest bardzo twarda i ostra przez co warto mieć dobrze trzymające buty z w miarę twardą i wytrzymałą podeszwą. Nie zapomnijcie również o większej ilości wody – po drodze praktycznie nie ma miejsca gdzie można złapać trochę cienia. Na koniec porada praktyczna – sugerujemy dojście do najwyższego punktu kaldery wykorzystując jej krawędź wschodnią, gdyż jest ona po prostu łatwiejsza. Jeżeli nie macie ambicji okrążenia kaldery to wracajcie tą samą drogą – nam krawędź zachodnia dała się mocno we znaki – było bardziej stromo, ślisko i wymagająco.

W drodze na najwyższy punkt Calder Blanca
W drodze na najwyższy punkt Calder Blanca
Widok z najwyższego punktu Caldera Blanca
Widok z najwyższego punktu Caldera Blanca
Panorama z najwyższego punktu Caldera Blanca
Panorama z najwyższego punktu Caldera Blanca

Wulkan La Corona

W celu odwiedzenia ostatniej wulkanicznej atrakcji opisanej w tym wpisie przeniesiemy się prawie całkiem na północ wyspy w okolice miejscowości Ye i słynnego punktu widokowego Mirador del Rio. Proponujemy Wam spacer znacznie mniej wymagającą niż Caldera Blanca, ale również efektowną trasą na wulkan La Corona (zwany też Monte Corona). Początkowo nie mieliśmy tego wulkanu w planie, ale w związku z tym, że tego dnia pogoda nie sprzyjała plażowaniu to szukaliśmy dodatkowych atrakcji 🙂 .

Wejście na Monte Corona było bardzo spontaniczne – przejeżdżaliśmy po prostu w pobliżu, a że buty trekkingowe mieliśmy zawsze w bagażniku, a do zachodu słońca było jeszcze trochę czasu… Nie pozostało więc nic innego, jak wyruszyć na trasę i zdobyć kolejny wulkan. Jego erupcja miała miejsce ponad 4000 lat temu a jej efektem było m.in. powstanie tunelu lawowego, w którego fragmentach znajdują się dzisiaj popularne atrakcje wyspy – Cueva de Los Verdes i Jameos del Agua. Można więc rzec, że to wyprawa do źródeł 😉 .

Widok na Monte Corona z okolic początku trasy
Trasa biegnie prosto w kierunku Monte Corona
Zbliżenie na Monte Corona
Zbliżenie na Monte Corona
Winnice mijane na trasie / Niestety jeszcze nie w rozkwicie
Winnice mijane na trasie / Niestety jeszcze nie w rozkwicie

Trasa na La Corona

Ścieżka prowadząca na wulkan zaczyna się we wspomnianej chwilę wcześniej miejscowości Ye. Najlepszą opcją jest zaparkowanie samochodu na parkingu przy charakterystycznym kościółku (Iglesia de Ye) i udanie się 200 metrów na wschód, gdzie znajduje się początek szutrowej drogi oznaczonej drogowskazem wskazującym na wulkan 🙂 . Dotarcie do brzegu krateru nie zajmuje zbyt wiele czasu, gdyż jego odległość od parkingu w Ye to jedynie 2 km.

Większa część trasy przebiega przez tereny uprawy winorośli – po horyzont znajdują się charakterystyczne kamienne osłony, w których sadzone są pojedyncze krzewy winorośli. Niestety w styczniu było tam jeszcze bardzo surowo – na krzakach dopiero pojawiały się pierwsze liście. Po przebyciu niecałego 1,5km dotrzecie do dużej, samotnie rosnącej palmy. Jest to punkt charakterystyczny – dzięki niemu wiecie, że idziecie w dobrym kierunku – od tego miejsca zaczyna się podejście na brzeg krateru 🙂 .

Charakterystyczna palma / Lokalna roślinność / Wnętrze La Corona
Charakterystyczna palma / Lokalna roślinność / Wnętrze La Corona
Wnętrze La Corona
Wnętrze La Corona
Panorama wnętrza :)
Panorama wnętrza 🙂

Krater Monte Corona ma znacznie mniejszą średnicę niż odwiedzona wcześniej Caldera Blanca w związku z czym na pewno nie robi aż takiego wrażenia. Jednak chyba również dzięki temu ma się wrażenie, że jest on głębszy. Całość można obejść dookoła mimo, że nie ma tam wyraźnie zaznaczonej ścieżki – wymaga to jednak na pewno trochę skupienia i chęci poskakania po skałach 😉 . My postanowiliśmy odpuścić okrążenie ze względu na kiepską pogodę.

Wiał bardzo silny wiatr, a niska podstawa chmur sprawiała, że widoczność niekiedy bardzo malała – bezpieczeństwo przede wszystkim 😉 . Chętni mogą również zejść na dno krateru – my nie skorzystaliśmy 😉 . Ścieżka biegnąca w dół jest bardzo stroma i łatwo tam o kontuzję – sprawę na pewno ułatwiłyby kijki. Jeżeli jednak macie ochotę wejść tak jak my tylko na najniższą część i podziwiać sam krater to spokojnie na ten spacer możecie wybrać się całą rodziną 🙂 .

Jeszcze jedna panorama :)
Jeszcze jedna panorama 🙂
Podchodzimy trochę wyżej
Podchodzimy trochę wyżej
Widok z Monte Corona w stronę Ye
Widok z Monte Corona w stronę Ye

Jest to oczywiście tylko wycinek wulkanicznych atrakcji – mamy jednak nadzieję, że zachęcił Was on do bliższego poznania tej jakże interesującej wyspy 🙂 . Zapraszamy również do wpisu, w którym przybliżamy ogólne informacje o wyspie i jej charakterze, oraz do kolejnych poświęconych jej atrakcjom!


Informacje praktyczne

Park Narodowy Timanfaya:
Godziny otwarcia: 9:00 – 17:45 (18:45 w sezonie letnim)
Ostatni przejazd Ruta de los Volcanos: 17:00

Ceny biletów:
10,00 euro / os. dorosła
5,00 euro / dziecko

Więcej informacji na: http://www.cactlanzarote.com/en/cact/montanas-del-fuego-timanfaya/


Pozostałe wpisy poświęcone Lanzarote

Lanzarote – co warto wiedzieć? – Informacje ogólne o wyspie i porady praktyczne
Atrakcje Lanzarote – co zwiedzić? Część 1 – El Golfo, Los Hervideros, Janubio, Playa Blanca
Atrakcje Lanzarote – co zwiedzić? Część 2 – Arrecife, Teguise, Tahiche, Lagomar, La Santa
Atrkacje Lanzarote – co zwiedzić? Część 3 – Jardin de Cactus, Mirador del Rio, Jameos del Agua
La Graciosa – mała sąsiadka Lanzarote – Graciosa, Caleta del Sebo, Montaña Amarilla

11 myśli na temat “Lanzarote i jej wulkaniczne atrakcje

  1. Piękna wyspa. Opis jak zawsze interesujący i płynny z ukrytą dozą wyrafinowanego humoru. Pobudza wyobraźnię i chęć do podróży. Wspaniałe zdjęcia. Dzięki:-))

  2. Super opis. Świetnie się czyta, aż by się chciało więcej i więcej 🙂 Wpis jest bardzo zachęcający. Piękne zdjęcia. Gdybym nie bała się latać to na pewno bym to wszystko chciała zobaczyć na własne oczy 🙂 Z niecierpliwością czekam na kolejne Wasze wpisy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.