Gran Canaria – lato zimą cz.2

Kolejny dzień ponownie przywitał nas słońcem na bezchmurnym niebie :). Śniadanie zjedzone na tarasie w pięknych okolicznościach przyrody dodało sił na dalsze zwiedzanie wyspy. W planie mamy ponownie dotarcie do Sardini i zobaczenie w końcu znajdującej się tam latarni morskiej. Tym razem jednak dojedziemy tam podróżując wschodnią stroną wyspy.

Maspalomas

Nasz pierwszy przystanek to znany południowy kurort Maspalomas. Jest to spore miasto składające się głównie z hoteli i turystów 🙂 , a to za sprawą bardzo długiej, szerokiej i piaszczystej plaży. My udaliśmy się tam głównie ze względu na piękną, strzelistą latarnię morską oraz wydmy. Z Puerto Rico do Maspalomas jest drogą GC-1 niecałe 20 minut jazdy. W okolicach latarni morskiej bardzo ciężko o miejsce parkingowe przy ulicy – my polecamy zajechać za dworzec autobusowy, gdzie przy Avenida Touroperator TUI znajduje się wjazd do niedrogiego parkingu podziemnego. Stamtąd do latarni morskiej i plaży jest już dosłownie kilkaset metrów 🙂 . Wracając jeszcze do nazwy ulicy, przy której zlokalizowany jest parking – widać po niej czym dokładnie jest Maspalomas – w okolicy znajdziemy również takie ulice jak Avenida Sunnair czy Avenida Neckermann ;).

Latarnia morska w Maspalomas
Latarnia morska w Maspalomas
Latarnia morska w Maspalomas widziana od strony wydm
Latarnia morska w Maspalomas widziana od strony wydm
Dunas de Maspalomas
Dunas de Maspalomas

Wróćmy jednak do meritum – latarnia morska widoczna jest już z daleka i na prawdę jest bardzo ładna. Podczas naszej wizyty dół był otoczony rusztowaniami przez co nie można było podejść całkiem blisko, ale i tak nie popsuło to wrażenia. Wybudowana została w XIX wieku i ma 56 metrów wysokości co czyni ją drugą najwyższą latarnią na Wyspach Kanaryjskich. Szkoda jedynie, że nie można wejść na górę – widoki byłyby zapewne piękne. Kiedy już ponapawacie się widokiem latarni warto przespacerować się plażą w kierunku wschodnim, gdzie zaczynają się wydmy – Dunas de Maspalomas. Wydmy ciągną się od Maspalomas aż po sąsiadujące Playa del Ingles, zajmują powierzchnię ponad 400 ha i uznawane są za rezerwat przyrody. Trzeba przyznać, że takie połacie piasku robią duże wrażenie, szczególnie gdy gdzieniegdzie zza wydmy wychyla się nieśmiało latarnia w Maspalomas 😉 .

Dunas de Maspalomas
Dunas de Maspalomas
Dunas de Maspalomas
Dunas de Maspalomas
Latarnia morska w Maspalomas od strony plaży
Latarnia morska w Maspalomas od strony plaży

Arucas

Spacer wydmami z Maspalomas do Playa del Ingles byłby na pewno bardzo ciekawy, ale nasz plan dnia jak zawsze jest napięty 😉 – ruszamy dalej drogą GC-1 na północ. Naszym celem jest miasto Arucas, gdzie znajduje się znana destylarnia rumu Arehucas. Znajdziemy ją przy drodze GC-330 – z daleka widoczny jest już charakterystyczny komin z nazwą firmy. Jest to firma z wieloletnią tradycją – założona została już pod koniec XIX wieku – produkująca ogromną ilość odmian rumu i likierów. To tutaj między innymi produkowany jest pyszny Rohn Miel (czyli rum miodowy), o którym wspominaliśmy w pierwszym wpisie o Gran Canarii.

Dla nas największą atrakcją był oczywiście fakt, że fabrykę można zwiedzić 🙂 . W wyznaczonych godzinach w tygodniu oprowadzane są wycieczki w języku angielskim – sugerujemy sprawdzić na stronie firmy jak terminy wyglądają aktualnie (www.arehucas.es). Sama wycieczka nie jest długa, ale można dowiedzieć się trochę o sposobie wytwarzania rumu. Przejdziemy m.in. przez magazyny, gdzie składowane są beczki z tym szlachetnym trunkiem, zobaczymy maszyny oraz wielkie kadzie w destylarni i nawet kawałek linii rozlewczej, po której z wielką prędkością przesuwają się butelki 🙂 .

Beczki z rumem w destylarni Arehucas
Beczki z rumem w destylarni Arehucas
Tanki oraz urządzenia do destylacji
Tanki oraz urządzenia do destylacji
Główny plac na terenie fabryki
Główny plac na terenie fabryki

Na sam koniec wycieczki trafiamy oczywiście obowiązkowo do sklepiku firmowego. Tutaj jednak zanim zostaniemy puszczeni pomiędzy półki mamy możliwość nieograniczonego degustowania produkowanych przez firmę alkoholi – m.in. likierów o smaku bananowym czy czekoladowym oraz rumów z różnych roczników (poza najdłużej leżakującym i co za tym idzie najdroższym). Koniecznie wybierzcie się tutaj podczas pobytu na Gran Canarii – nie wyjdziecie z pustymi rękoma 🙂 . W samym Arucas poza destylarnią warto spojrzeć jeszcze na imponujący kościół św. Jana Chrzciciela. Budowa tego wykonanego w stylu neogotyckim budynku rozpoczęła się na początku XX wieku. Swoją zdobnością i rozmachem wykonania sprawia, że nazywany jest on Katedrą Arucas. Niestety był on akurat zamknięty w związku z czym nie mieliśmy okazji zobaczenia wnętrza. Ruszamy dalej – 10 km na północ czeka na nas miejscowość El Puertillo.

Część z alkoholi dostępnych do degustacji :)
Część z alkoholi dostępnych do degustacji 🙂
Sklepik firmowy :)
Sklepik firmowy 🙂
"Katedra" Arucas
“Katedra” Arucas

El Puertillo

Wśród atrakcji wyszukiwanych skrzętnie przez Agnieszkę znalazły się również “naturalne” baseny, które zostały wykute w tamtejszych przybrzeżnych skałach. Po dotarciu na miejsce okazało się jednak, że nie tak łatwo je zlokalizować 🙂 . Krążyliśmy trochę wzdłuż wybrzeża aż natrafiliśmy na nieduże, naturalnie wyglądające niecki zaraz obok burzliwego oceanu. Skały pochodzenia wulkanicznego aż prosiły się, aby rozłożyć tam ręczniki 🙂 . Wybraliśmy, wobec tego skałę idealnie wyprofilowaną do leżenia w kierunku słońca. Miejsce było po prostu stworzone do relaksu – duża przestrzeń, wspaniałe widoki, bardzo mało ludzi, szum oceanu i roztrzaskujących się o skały fal 🙂 .

El Puertillo
El Puertillo
El Puertillo
El Puertillo
El Puertillo
El Puertillo

W “basenie” można było spokojnie się zanurzyć bez obawy o dość wysokie fale. Zbiornik zamieszkiwały liczne żyjątka takie jak ukwiały czy też miniaturowe krabiki w muszlach. Jednego kraba prawie przez przypadek zabraliśmy jako pamiątkę – wybrana muszla wydawała się zupełnie pusta, ale po jakimś czasie na lądzie wynurzyły się z niej małe łapki machające o pomoc ;). Tak więc chcąc nie chcąc muszla z krabikiem wróciła do wody. Zanim ruszymy dalej dodamy jeszcze, że po powrocie do hotelu sprawdziliśmy miejsce naszego plażowania. Okazało się oczywiście, że nie były to poszukiwane przez nas naturalne baseny… Ale nie szkodzi – miejsce do którego dotarliśmy czyli Charco de Las Palomas również warte jest odwiedzenia 🙂 .

El Puertillo
El Puertillo
El Puertillo
El Puertillo
El Puertillo
El Puertillo

Firgas

Po krótkim plażowaniu zawracamy w głąb lądu i udajemy się do miejscowości Firgas. Ze względu na usytuowanie i widoki nazywana jest ona Balkonem Atlantyku. Nas poza widokami przyciągnęła tam uliczka prowadząca do głównego placu San Roque. Zbudowano na niej fontannę, która jest prawie 30 metrową kaskadą 🙂 . Wzdłuż kaskady zabudowane są ławeczki wyłożone ceramiką oraz ceramiczne herby miast. Po dojściu do San Roque uliczka nadal pnie się w górę – tym razem jednak miejsce wodnej kaskady zajmują “portrety” Wysp Kanaryjskich 🙂 . Na każdym z nich znajduje się herb oraz charakterystyczny widok z danej wyspy – wszystko oczywiście z ceramiki – oraz trójwymiarowa makieta wyspy. Jest to wszystko może odrobinkę kiczowate, ale i tak może się podobać 🙂 . Z samego placu San Roque, gdzie znajduje się kościół oraz ratusz, roztaczają się wspaniałe widoki na północne wybrzeże wyspy.

Kaskada w Firgas
Kaskada w Firgas
Kaskada w Firgas
Kaskada w Firgas

W południowo-zachodniej części placu, wzdłuż Avenida de la Constituzion znajdują się pozostałości dawnego traktu wodnego, który używany był przez mieszkańców miejscowości do prania 🙂 . Wzdłuż traktu znajduje się kilka tablic z informacjami na ten temat. Na rogu wspomnianej ulicy znajduje się nieduży bar La Tasca Canaria. Polecamy wpaść tam na tapas w celu wzmocnienia przed dalszą drogą 🙂 . My zamówiliśmy oczywiście papas arrugadas z sosem mojo rojo, zestaw lokalnych serów oraz szynki. Pomimo, że były to tapas to zaserwowane porcje sprawiły, że w tym dniu mogliśmy już zapomnieć o kolacji 😉 . Rozkosze podniebienia sprawiły, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy nieubłaganie zaczął zbliżać się wieczór – tymczasem do Sardina zostało nam przynajmniej 45 minut drogi… Nie było czasu do stracenia – trzeba ruszać dalej.

Makiety Wysp Kanaryjskich w Firgas
Makiety Wysp Kanaryjskich w Firgas
Widok z placu San Roque
Widok z placu San Roque

Sardina

Do Sardina dojechaliśmy, kiedy słońce już powoli zaczynało chować się za horyzont. Znalezienie latarni nie było takie proste – można by rzecz, że znajduje się na końcu świata ;). Po błądzeniu wśród nigdy nie oddanej do użytku, dość upiornej zabudowy jednorodzinnej (widoczne oznaki kryzysu) wpadliśmy na latarnię dosłownie w ostatniej chwili umożliwiającej zrobienie jakiegokolwiek zdjęcia naszym podróżnym aparatem. Klimat na miejscu był za to niesamowity :). Czerwony od zachodzącego słońca horyzont przed nami, szumiący groźnie, ciemny ocean pod nami oraz błyskająca latarnia morska zaraz nad naszymi głowami.

Warto było dla tego widoku pędzić tu przez całą wyspę 🙂 . Nie ma co ukrywać, że gdybyśmy drugi raz odjechali z kwitkiem to bylibyśmy bardzo źli! 🙂 Jako, że zjedzone w Firgas tapas zastąpiło nam kolację, to bez przystanków udaliśmy się w drogę powrotną do hotelu. W perspektywie pozostał już tylko jeden dzień – w planie mieliśmy zagłębienie się trochę w pre-hiszpańską historię wyspy 🙂 . Ale o tym wszystkim już w kolejnym wpisie.

Latarnia morska w Sardina
Latarnia morska w Sardina
Latarnia morska w Sardina
Latarnia morska w Sardina

Zwiedzamy 🙂

Wstęp (Informacje ogólne, transport, zakwaterowanie, wyżywienie)
Część 1 (Puerto de Mogan, Molino Quernado, Veneguera, Los Azujelos, Mirador del Balcon, GC-210)
Część 3 (Playa del Ingles, Cenobio de Valeron, Galdar i Cueva Pintada, Teror, Pico de Bandama)

3 myśli na temat “Gran Canaria – lato zimą cz.2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.